czwartek, 30 kwietnia 2015

nadwiślański świt.

dotarliśmy właśnie na miejsce. 
właściwie dotarliśmy już kilka godzin temu, ale przed momentem zameldowaliśmy się w hotelu, który zarezerwował dla nas M.
jest tu przecudownie, naprawdę magiczne miejsce. Sandomierz.

korzystam z okazji, póki M. poszedł wziąć prysznic.

w drodze spędziliśmy trochę ponad 7 godzin, trafiliśmy oczywiście w korek największy z możliwych, ale nie ma się czemu dziwić, wszyscy wyjeżdżają na długi weekend majowy.

M. przyjechał pod mój dom jakoś po godzinie 10 rano. przywitał mnie pięknym bukietem świeżych słoneczników i olśniewającym uśmiechem. całując mnie w policzek szepnął do ucha: "cudownie, że założyłaś sukienkę".
rozmawialiśmy ze sobą całą drogę niemalże. nie było nawet momentu, w którym zabrakło tematu czy rozmowa się nie kleiła. dogadujemy się naprawdę świetnie.

w pewnym momencie M. położył swoją dłoń na moim udzie. głaskał mnie z taką subtelnością, że ciarki przeszyły całe moje ciało.
spodziewałam się, że za chwilę poczuję tę dłoń pod swoją sukienką, nieco wyżej. 
ale nie, M. nie jest takim facetem. jak najbardziej - ma ogromną fantazję erotyczną, jest niesamowitym kochankiem, ale nie robi niczego na siłę.

czuję, że tych kilka dni pozostaną na długo w mojej pamięci. już jest pięknie. czuję się szczęśliwa, po prostu.



źródło: http://www.eholiday.pl/noclegi-ad4805-galeria.html

źródło: http://urloplandia.pl/o/hotel-sarmata-202343



w życiu piękne są tylko chwile.

dlatego czasem warto żyć.
zdecydowałam, że wyjadę z M. na majowy weekend. w ostateczności przecież mnie także należy się coś więcej, niż seks. nawet, jeśli dobry. 
wyjeżdżamy dzisiaj, właściwie to za kilka chwil. 
nie ustaliliśmy gdzie konkretnie wyjeżdżamy, ale powiedział, że zabierze w mnie w magiczne miejsca. nie dopytywałam o szczegóły, chcę poczuć się zaskoczona. 

nie mogę się już doczekać. dawno nie wyjeżdżałam za miasto w celach wypoczynkowych.
po ostatnich wydarzeniach, zwłaszcza, ten wyjazd dobrze mi zrobi. liczę na to, że przeżyję niezapomniane chwile. 

trzymajcie za mnie kciuki, bo choć każdego dnia obcuję z rożnymi facetami, to ta relacja jest zupełnie inna a co za tym idzie - cholernie się stresuję. to zabawne, bo przecież nie mam powodów do zdenerwowania, a jednak ostateczna niepewność powoduje dreszczyk takich emocji.

uciekam spakować się do końca no i w drogę.
życzę Wam pięknej, wiosennie spędzonej majówki. 


ps. Pani S. wciąż nie daje za wygraną i za wszelką cenę usiłuje skontaktować się ze mną w każdy możliwy sposób. a ja? ja dojrzewam do decyzji, ostatecznej, że chcę zakończyć tę znajomość. będzie żal, ale to chyba najlepsze rozwiązanie. 
tymczasem odcinam się od wszystkiego, całuję!

źródło: http://beztroskiewczasy.pl/podroz-koleja-transsyberyjska/

wtorek, 28 kwietnia 2015

bo mnie, na uśmiech zawsze stać.

humor dziś zdecydowanie mi dopisuje.
chwilę temu wyszedł ode mnie M. ten, któremu w ubiegłą sobotę towarzyszyłam na weselu jego siostry.
przyjechał do mnie dziś rano, zupełnie nie spodziewałam się jego wizyty. w zasadzie nie odzywał się od momentu, kiedy dostałam od niego paczkę z butami.
przywiózł ze sobą gorące jeszcze bułeczki maślane - ten facet chyba czyta w moich myślach, bo smak bułeczek maślanych chodził za mną od kilku dni! - sałatkę owocową i świeży sok z pomarańczy.
rozkazał niemalże wracać mi do łóżka, podał śniadanie, zjedliśmy je razem. przepraszał mnie niezłomnie, że budzi mnie tak wczesną porą, ale nie mógł już dłużej czekać. nie wiem z czym i dlaczego, w to jednak nie wnikałam.

kochaliśmy się. tak, kochaliśmy.
nie był to seks taki, jak ze wszystkimi innymi mężczyznami. nie był to nawet seks taki, jakiego doświadczyłam z nim za czasów początków mojej ekhm... kariery w tej branży.
kochaliśmy się dobre trzy godziny. przeżyłam kilkanaście cudownych orgazmów, a cudowność ich mogę porównać tylko z tą, jaka towarzyszyła orgazmom przeżywanym z D.
wspominałam Wam krótko historię mojego związku z nim zaraz w początkowych wpisach.

M. ma wspaniałe ciało. jest zadbany, pięknie pachnie i dobrze się ubiera. jest dżentelmenem, który wie, jak zadbać o kobietę. właśnie, czemu on robi to wszystko? ale mniejsza teraz o to.
czuję się bardzo dobrze w jego towarzystwie.
jest taki zasadniczy, dominujący wręcz. ja z kolei nie lubię ulegać, ale jemu już uległam.
chciałam, aby został chociaż do obiadu, niestety musiał jechać do pracy. 

obiecał zadzwonić. zaproponował, żebyśmy wyjechali razem na weekend majowy. 
"gdzie tylko chcesz" - powiedział.


źródło: http://herside.soup.io/tag/gif?newer=1&since=317816140

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

so crazy in love.

czy można oszaleć z miłości? 

od minionego piątku nie potrafię skupić swoich myśli na niczym innym, niż Państwo S. naprawdę zastanawia mnie to, co teraz stanie się z nimi, z ich małżeństwem. ona kocha go tak bardzo. nieszczęśliwa, ale miłość. a może to właśnie jej sposób na szczęście?

nie ułatwia mi fakt, iż Pani S. ciągle próbuje się ze mną skontaktować. dzwoni, pisze smsy, dobija się nawet na e-mail.
co zaskakujące, nie pisze w ogóle o swoim mężu, o tamtej nocy i tym, co się wydarzyło. pisze mi, jak wielką ochotę ma na spotkanie ze mną, jak bardzo nie może się doczekać, kiedy zobaczy mnie kolejny raz.
wysłała mi nawet mms ze swoim nagraniem. dla siebie już zachowam szczegóły co do treści filmu.

jest piękna. jest cholernie piękna, niesamowicie seksowna, pełna wdzięku i klasy. 
dobra w łóżku. uśmiecham się na wspomnienie o chwilach, które spędziłam w jej towarzystwie. ale dziś nie jest mi do śmiechu. jest mi przykro, najzwyczajniej w świecie. czuję się zraniona i być może zdradzona tak, jak ona sama.

wciąż głowię się nad tym, z jakiego powodu i w jakim celu zorganizowała piątkowe spotkanie z jej mężem. wiedziała przecież, a przynajmniej musiała zdawać sobie sprawę, że może skończyć się tak, jak skończyło.
kocha go, dlatego nie chciała dopuścić takich myśli do siebie.

nie mamy o czym już rozmawiać, przykro mi.


sobota, 25 kwietnia 2015

do tanga trzeba dwojga?

przygotowania do wczorajszego spotkania z Państwem S. zaczęłam oczywiście od kąpieli w gorącej wodzie. uwielbiam tę formę relaksu, a przed spotkaniem z nimi bardzo tego potrzebowałam. sama nie wiem dlaczego, ale wyjątkowo byłam zestresowana. 
następnie nienaganny makijaż, włosy puszczone luźno no i właśnie... odwieczny problem - co mam na siebie włożyć?!
postawiłam tym razem na dość klasyczny zestaw, przełamany odrobiną fantazyjnej nowoczesności.
swoje stylizacje dobieram bardzo starannie, począwszy od bielizny, poprzez sam strój, aż po dodatki. kocham modę, uwielbiam się nią bawić, łączyć, zestawiać. uwielbiam też wyglądać dobrze a przede wszystkim czuć się pewnie. dzięki uwadze, jaką poświęcam na dobór stylizacji mogę w pełni świadomie chodzić z głową dumnie uniesioną.
klienci też to doceniają.
zdecydowałam jednak, że na to spotkanie pójdę bez bielizny. miałam ochotę być wyuzdana, jak nigdy dotąd. 
wybrałam skromną, jak już wspomniałam klasyczną, białą koszulę z delikatnego materiału, rozpinaną na guziczek. 
do tego dobrałam czarną, skórzaną mini z asymetrycznym wycięciem na wysokości uda.
koszulę włożyłam w spódniczkę, a guziczek oczywiście odpięłam. miałam wrażenie, że mój biust pragnie spod niej uciec.
jako krycie wierzchnie kurteczka z bardzo jasnego dżinsu, również rozpięta.
dzień był bardzo ciepły, postawiłam więc na gołe nogi a buty, na które się zdecydowałam to oczywiście wysokie, fantazyjne niebieskie szpilki tym razem od Matisse. do butów przywiązuję szczególną uwagę, rzadko kiedy zważam na cenę, zwłaszcza, gdy zakochuję się w nich od pierwszego wejrzenia. 
dodatkiem zamykającym mój wczorajszy outfit była srebrna, holograficzna kopertówka.
koniec końców - kilka psiknięć ulubionym zapachem no i wyszłam na spotkanie.

teraz, pisząc o tym, czuję się tak, jakby w ogóle nie działo się to w rzeczywistości. kompletnie nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, ale o tym za moment.

spotkałam się z Państwem S. w umówionym miejscu. Pani S. na powitanie pocałowała mnie namiętnie w obecności swojego męża. 
cholera, ta kobieta niesamowicie mnie kręci mimo, że przecież jest tyle lat ode mnie starsza. 
szepnęła mi do ucha: "wyglądasz obłędnie, jak zawsze", a mąż jej w tym czasie łapczywie patrzył w wycięcie mojej spódniczki, jakby usiłował hipnotyzować je, aby poszło wyżej.
Pani S. wzięła moją dłoń, wręczyła mi kartę do pokoju i powiedziała stanowczo: "dzisiaj będzie pieprzył Cię mój mąż. jesteś cała dla niego". nie chciałabym widzieć swojego wyrazu twarzy w tamtym momencie...
zdziwiłam się, ale przecież to oni płacili, więc oni wymagali. oczywiście, że mam pełne prawo, aby nie przystać na propozycje swoich klientów, niemniej jednak specjalnie mi to nie przeszkadzało. 
zapomniałam z tego wszystkiego, że nie mam na sobie bielizny.

z Panem S. weszliśmy do windy, bowiem nasz pokój znajdował się na 15 piętrze. nim winda ruszyła zdążyłam przez jej szklane drzwi zobaczyć, jak żona mojego dzisiejszego partnera wychodzi z hotelu seksownie poruszając ponętną pupą. ruszyliśmy.
Pan S. nie tracił czasu. w tej samej chwili, gdy tylko winda przekroczyła poziom parteru włożył swoją dużą dłoń pod moją spódniczkę. uświadomiłam sobie, że nie dzieli go żaden, nawet najmniejszy kawałek materiału od mojej... no właśnie. poczułam jego palce w środku. 
"jesteś taka mokra" - powiedział, bo byłam. stres, zdziwienie i jednocześnie ogromna ciekawość sprawiały, że zaistniała sytuacja spowodowała u mnie podniecenie. 
nie zdziwiło go nawet to, że nie mam majtek. 
przysunął się do mnie od tyłu maksymalnie blisko, pocierając swoim twardym już penisem o moje pośladki. miałam wrażenie, że wyciągnie go ze spodni lada moment.

15 piętro. wyskoczyłam z windy jak oparzona i szybkim krokiem udałam się w stronę naszego pokoju. 
w środku czekał na nas piękny apartament, małżeński, na dodatek. drogi szampan, wszędzie mnóstwo zapalonych świec i jednoznacznie kojarząca się muzyka. spodobało mi się, przyznam.

pochyliłam się lekko nad stolikiem nocnym, by odłożyć torebkę, kiedy Pan S. stał już za mną i dobierał się do mnie odpinając powoli zamek spódniczki. zsunęła się w dół.
pochylił mnie w przód tak, bym oparła ręce na stoliku a sam ponownie wsunął palce w moją mokrą c.pkę. robił to bardzo powoli, choć intensywnie. 
zdołałam jednak spostrzec, kiedy zamiast palców włożył tam swojego penisa. nie miałam jeszcze okazji widzieć, ale musiał być sporych rozmiarów, gdyż czułam go w sobie... dosadnie. ściągnął ze mnie koszulę, obwiązał mi nią oczy, a w dłonie wziął moje piersi.

trwało to niedługą chwilę, kiedy wydało mi się, że słyszę otwieranie drzwi pokoju.
weszła Pani S. w ułamku sekundy poczułam zapach jej perfum. z niesamowitym spokojem w głosie powiedziała tylko: "zrobiłeś to, cholerny gnoju" a on w tym momencie, niczym w odpowiedzi, doszedł we mnie głośno krzycząc z rozkoszy. było mi równie dobrze, ale myślałam o tym, żeby już skończyć, bo przecież patrzy na nas jego żona.

usiadł na łóżku nie zważając jakby na obecność żony, ja pobiegłam do łazienki. słyszałam, jak Pani S. mówi do niego, a on w ogóle nie reagował. 
"nie mam pretensji do tej dziewczyny, ona ma za to płacone, ale po Tobie się nie spodziewałam. nie wierzyłam, że jesteś skłonny mnie zdradzić!" powiedziała już chyba płacząc.
Pan S. w końcu wydusił z siebie cokolwiek, mówiąc: "sama tego chciałaś durna babo".

usłyszałam za moment, że drzwi od pokoju się zatrzasnęły, zatem wyszłam z łazienki. ubrałam się, wzięłam torebkę i wyszłam bez słowa zostawiając go tam samego.
sięgnęłam po telefon, aby włączyć dźwięk, zobaczyłam 9 połączeń od niej.
ale nie miałam ochoty na rozmowę. na rozmowę z nią. 
moje ego zostało mocno urażone.

nie spodziewałam się tego po niej.
źródło: https://www.zalando.pl/cosmoparis-edila-kopertowka-argent-ck851h007-d11.html




źródło: https://www.zalando.pl/replay-kurtka-jeansowa-niebieski-re321g012-k00.html?wmc=COM48_1881701
źródło: http://www.topsecret.pl/koszula-damska-poliesterowa-koszula-dlugi-rekaw-luzna-ze-stojka-z-dekoltem-do-pracy-elegancka-na-co-dzien-tkl0200-troll,33918,215,pl-PL.html#color=KOLOR_5

źródło: https://www.zalando.pl/lot78-spodnica-skorzana-czarny-l0021b002-q11.html
źródło: http://www.matchesfashion.com/intl/products/1012374




















piątek, 24 kwietnia 2015

jeszcze raz, zabierz mnie.

dostałam przed momentem sms'a od Pani S., chce spotkać się kolejny raz we trójkę: ja, ona i jej mąż. w tym właśnie momencie przypomniałam sobie ostatnią propozycję Igi, abyśmy przy następnej okazji spotkali się we czworo.
przyznam, że przez moment przeszło mi przez myśl, aby może faktycznie Państwu S. zaproponować czworokąt - czy to aby nie podchodzi już trochę pod orgię? - jednak szybko myśli te sprowadziłam na ziemię. przyjaźń przyjaźnią, ale czemu Iga ma wtrącać się w moje relacje z MOIMI klientami? 
zwłaszcza, że Pani S. napisała w wiadomości, mocno osobliwie, jak bardzo spragniona jest smaku moich "delikatnych ust". miałabym się dzielić? na to chyba nie jestem jeszcze gotowa. i nie wiem czy będę kiedykolwiek, bo najzwyczajniej w świecie nie sprawia mi żadnej satysfakcji taki układ. całkiem możliwe, że chodzi tu też o zazdrość, ale przynajmniej w ogóle tego nie kryję.

niemniej jednak spotkać mamy się dzisiejszego wieczoru, w hotelu, w którym noc spędziliśmy ostatnim razem. 
zastanawia mnie, jaką rolę mąż Pani S. będzie odgrywał dziś. 
wiem, że o ostatnim spotkaniu z nimi - było to nasze pierwsze we troje - za dużo Wam nie opowiedziałam, uznałam bowiem, że specjalnie nie ma o czym mówić. było cudownie, jak najbardziej, ale to raczej za sprawą właśnie Pani S. aniżeli Pani S. i jej męża. nie był on na tyle aktywny, abym chciała wspominać to z wypiekiem na twarzy. cisza przed burzą? całkiem możliwe, gdyż facet sprawia wrażenie mocno wyuzdanego. czas pokaże. i to lada moment. mimo wszystko liczę na to, że poza całkiem fajną sumą pieniędzy, jaką skłonna jest płacić ta kobieta, dostanę odrobinę więcej, niż można policzyć w złotówkach.


ps. a może tu w ogóle nie chodzi o nią? może to jej mąż ma problem, który ona, jako kochająca żona chce rozwiązać za wszelką cenę? ludzie w imię miłości skłonni są do ogromnych poświęceń, nierzadko robią rzeczy, które kompletnie nie godzą się z ich przekonaniami a już na pewno uczuciami. ale przecież kochają...

czwartek, 23 kwietnia 2015

przypadkowy przypadek.

czwartek zapowiadał się wyjątkowo nudnym dniem. kompletnie nie miałam pomysłu na to, co dziś ze sobą zrobić. kręciłam się po domu, chodziłam z kąta w kąt w poszukiwaniu ciekawego zajęcia. w zasadzie to w poszukiwaniu jakiegokolwiek zajęcia. 
mogłam posprzątać, ale przecież u mnie zawsze panuje porządek, dbam o to. mogłam wybrać się na rower, ale okazało się, że opona jest przebita. mogłam też wyjść z psem, ale...
...no właśnie, nie mam psa.

to takie banalne, ale wybrałam galerię handlową. właściwie to dawno nie robiłam zakupów w sklepach stacjonarnych, wszystko kupuję na stronach Internetowych. 
pomyślałam, że nie jest to taki głupi pomysł, bo szał będzie dopiero jutro - piątek, przed weekendem - do tego godzina taka, gdzie ludzie zazwyczaj są w pracy.

jak szalona od sklepu do sklepu biegałam ścieżkami galerii, nie pomijając chyba żadnego punktu. kupiłam kilka potrzebnych i mniej rzeczy, w każdym razie to nie jest istotne.
po kilkugodzinnym maratonie w końcu poczułam, że nogi odmawiają mi już posłuszeństwa.
usiadłam w pierwszej lepszej kawiarni i zamówiłam naprawdę dużą dawkę kofeiny. 
w czasie, kiedy moja kawa robiła się gdzieś tam w tle, do stolika, przy którym siedziałam podszedł wyjątkowo atrakcyjny mężczyzna i wprost zapytał czy może dotrzymać mi towarzystwa. czemu nie, odparłam. w sumie to nie odparłam, tylko pomyślałam a wcześniej zdążyłam już odpowiedzieć, że może.
czarujący Pan zabawiał mnie równie czarującą historyjką o tym, jak wylądował wczoraj twarzą w błocie i nie był to zabieg w spa.
przyszła moja kawa. on poprosił o to samo i "duże lody dla Pani". na lody akurat ochoty nie miałam, ale nie chciałam sprawiać mu przykrości. 
siedzieliśmy tam mniej więcej godzinę czasu, rozmawiając o wszystkim i niczym. 
w jednym momencie spojrzał na mnie w sposób taki, że nie wiedząc jeszcze co za chwilę powie, miałam chęć rzucić: "tak!".
"masz ochotę na seks?" a ton jego głosu wskazywał na całkowitą pewność, że nie odmówię.
może to głupie, jednak sprawił tym, że chciałam być jego tu i teraz.
wstałam od stolika i wskazałam wzrokiem, żeby poszedł za mną. zdążyłam tylko zauważyć, że zostawił na stole pieniądze i szybciutko zaraz pobiegł za mną.

zaciągnęłam go do męskiej toalety - mogłam do damskiej, jednak facet tak ociekał testosteronem, że nie chciałam wprawiać go w jakiekolwiek zakłopotanie. 
cudownie pachniał. porządny zapach luksusowych perfum.
rozpięłam jego spodnie tak sprawnie, że chyba sam nie zorientował się, kiedy był już we mnie. 
można pomyśleć, że wszelkie okoliczności sprzyjały dzikiemu pieprzeniu się na szybko. ale nie. był delikatny, subtelny i piekielnie seksowny. 
jego spontaniczna i wyuzdana propozycja całkowicie przeczyła temu, co pokazał za drzwiami toalety. było mi tak dobrze, że chyba przestałam panować nad powstrzymywaniem jęków swojej rozkoszy. nie obchodziło mnie już w ogóle czy ktoś nas usłyszy.
doszedł we mnie, bo w tym momencie przycisnęłam go mocno do siebie. 
na pewno ślady moich paznokci pozostaną na nim przez kilka najbliższych dni.

wyszliśmy z toalety, jak gdyby nic się nie wydarzyło. pocałował mnie bardzo namiętnie i nie powiedziawszy nic odszedł. 
po chwili dopiero, kiedy poprawiałam się w damskiej toalecie znalazłam jego wizytówkę w kieszeni swojej spódniczki.

nie mam pojęcia kiedy ją tam włożył.


źródło: http://sexgifwall.tumblr.com/page/28

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

gorączka sobotniej nocy.

byłam przekonana, że M. nie wytrzyma długo i w przeciągu kilku dni odezwie się do mnie.
nie spodziewałam się jednak, że zrobi to aż tak szybko. jest poniedziałek, ostatni raz widzieliśmy się przecież wczoraj rano. faktycznie, cały wczorajszy dzień nie odezwał się do mnie już w ogóle - ale w ogóle na to nie liczyłam - wiem jednak, że chciał mi dać odpocząć od swojego towarzystwa. facet może i jest obrzydliwie bogaty, ale rozumu mu nie brakuje. na całe szczęście.

robi podchody, sprawdza mnie, moje reakcje. 
przyjechał chwilę temu kurier z niemałą paczką, oczywiście nadał ją M.
mógł napisać smsa, mógł zadzwonić czy też wysłać e-mail. ale nie. znów musiał mnie zaskoczyć. M. chyba lubi pisać listy, bo w paczce tuż po otwarciu znalazłam najpierw karteczkę. właściwie napisał niewiele, ale napisał. 
"wierzę, że będziesz zadowolona. zasługujesz na wszystko, co najlepsze. miłego dnia.
ps. miały być również kwiaty, ale pomyślałem w ostatniej chwili, że mogłabyś poczuć się urażona tak banalnym gestem."

à propos gestu - M. ma nie tylko gest, ale i gust. jest do tego znakomitym obserwatorem.
bystry facet.
w paczce od niego poza karteczką były buty. piękne, klasyczne czarne szpilki od Casadei ze skóry zamszowej.
pojęcia nie mam skąd wiedział, jaki rozmiar buta noszę, ale trafił perfekcyjnie.
nie wiem, na ile słusznie, ale tym razem poczułam, że nie miał na celu pokazać mi zasobność swojego portfela. wiem, że chciał po prostu sprawić mi przyjemność.
sprawił.




źródło: http://www.casadei.com/BLADE/6554N164.EH4QUEE045,default,pd.html?start=31&cgid=Category&srule=all-products


niedziela, 19 kwietnia 2015

przetańczyć całą noc.

chwilę temu wróciłam do domu po cudownie spędzonej nocy na weselu siostry mojego klienta.
bez zbędnego wyolbrzymiania, to był naprawdę wspaniale spędzony czas. nie spodziewałam się absolutnie takiej atmosfery, tak ciepłego przyjęcia mojej osoby.
wszyscy gratulowali Państwu Młodym wstąpienia w związek małżeński, a w następnej kolejności mojemu klientowi takiej partnerki, jaką jestem ja.
pochwał nie było końca, aż czułam lekkie zawstydzenie. sam mój klient nie stronił od komplementów w moim kierunku, był zachwycony tym, jak wyglądałam, jak się zachowywałam, w jaki sposób wypowiadałam. czułam jego wzrok na sobie przez cały czas.
miło, bardzo miło. zmęczenie dopadło mnie dopiero teraz, z momentem przekroczenia progu drzwi swojego mieszkania, ale wcześniej kompletnie tego nie czułam.

dawno już nie czułam się tak...szczęśliwa? tak, jestem dziś szczęśliwa. i choć w zasadzie nie było to wielkie wydarzenie, zlecenie jak każde inne - może nie do końca - to jednak wiążę z tym mnóstwo emocji, pozytywnych.
M. towarzyszył mi przez cały czas, na moment nawet nie opuszczał mnie na krok. nie wiem, czy był tak zazdrosny, bowiem cieszyłam się ogromnym zainteresowaniem ze strony wielu mężczyzn tam obecnych - czy po prostu bał się, żeby nasz sekret nie wyszedł na jaw.
oczywiste, iż przecież nikomu nie powiedziałabym, że jestem tam za grubą kasę, kolokwialnie ujmując. jestem profesjonalistką.

M. odwiózł mnie taksówką pod dom, na pożegnanie powiedział: "to była najlepsza inwestycja w moim życiu. dziękuję."
jest fajnym facetem.



sobota, 18 kwietnia 2015

i że Cię nie opuszczę...

sobota, dzień w którym odbywa się najwięcej ślubów.
przede mną nietypowe zadanie. przedmiotowo to zabrzmi, ale wynajęto mnie na dziś jako osobę towarzyszącą na ślubie oraz przyjęciu weselnym.

Pan, który zadzwonił kilka tygodni temu nalegał, abym zgodziła się przystać na jego propozycję, zależy mu bowiem bardzo, żeby w dniu ślubu jego jego siostry mógł pokazać się z piękną partnerką u boku.
jak się później okazało - bo z panem tym spotkałam się w celu ustalenia szczegółów - poznaliśmy się już kiedyś. był jednym z moich pierwszych klientów w tej branży. ja wówczas jeszcze młoda, niespecjalnie dotknięta doświadczeniem, jakiego on sobie życzył, trafiłam na gościa z forsą, który zawsze musi mieć to, czego oczekuje. 
ale nie zawiódł się wtedy, podobało mu się o czym powiedział dopiero na spotkaniu po latach.
spotykając się z nim kilka dni po rozmowie telefonicznej poszliśmy do klubu nocnego, gdzie najczęściej spędza weekendowe wieczory. nie stronię od widoku nagich, pięknych kobiet to i nie miałam z tym większego problemu. w zasadzie to żadnego problemu.
wypiliśmy kilka drinków, oczywiście tych najdroższych, widziałam, że koniecznie chciał pokazać mi zasobność swojego portfela. myślał może, że jestem w tym samym punkcie swojego życia, co te kilka lat temu. musiał być bardzo rozczarowany widząc, jak żadne wrażenie wywołał na mnie szastając gotówką.
omawiając szczegóły ślubu, na którym mamy pokazać się razem, położył przede mną kopertę, ale nakazał wręcz, żebym otwarła ją po powrocie do domu. zostawił mi 100 zł na taksówkę i wyszedł.

wróciłam wtedy dość późno, bo do mojego stolika dosiała się kompletnie pijana młoda dziewczyna, która właśnie rozstała się z chłopakiem i nie miałam serca zostawić ją samą sobie. towarzyszyłam jej więc w niedoli do 4 nad ranem, dopiero wtedy udało mi się namówić ją na powrót do domu. opłaciłam jej taksówkę i mam nadzieję, że dotarła do domu spokojnie, cało i zdrowo.

ale nie o tym.

w kopercie było 10 tysięcy zł i i karteczka, na której napisał: "masz wyglądać tak bosko, jak wiem, że potrafisz + Twoja zaliczka za sobotę. reszta po wszystkim."


wróciłam właśnie od kosmetyczki, za moment przychodzi moja fryzjerka.

trzymajcie kciuki, bo cholera, stresuję się. w końcu mam spędzić najbliższe kilkanaście godzin z rodziną faceta, który płacił mi za seks, kiedy miałam 19 lat.

zgodnie z oczekiwaniami mojego klienta, zadbałam o każdy jeden, nawet najmniejszy szczegół swojej stylizacji. myślę, że zrobię odpowiednio dobre wrażenie na wszystkich.


jako najważniejszy element ubioru, oczywiście bielizna. kobieta musi zadbać o seksowne podłoże swojego stroju. mając na sobie seksowną bieliznę dopiero wtedy możemy poczuć się naprawdę pewnie we wszystkim, co na siebie włożymy. niezależnie co by to było.
tym razem zdecydowałam się na cały komplet w kolorze ecru: biustonosz, figi oraz pas do pończoch. 
pończochy, oczywiście nylonowe, cieliste wręcz do złudzenia przypominające naturalny odcień skóry. 
gwóźdź programu: piękna mini sukienka, z rękawem długości 3/4, zdobiona złotym cekinowym haftem, dość zabudowana pod szyją, z głębokim dekoltem na plecach. zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia! obłędnie idealnie dopasowuje się do ciała, podkreślając każdą kobiecą krągłość. 
jednym z najdroższych elementów mojego outfitu są tradycyjnie już buty. półtransparentne szpilki - czółenka od Gianvito Rossi z metalicznymi wykończeniami w kolorze złotym. przyleciały do mnie aż z Londynu.
jako, że dzisiejsza sobota niestety jest chłodna, swój look podkreślę eleganckim skórzanym płaszczem, wykończonym również złotymi suwakami.
dodatkiem do całości jest niewielka kopertówka z czarnego zamszu.


mam ogromną nadzieję, że mój klient będzie zadowolony a ja zrobię takie wrażenie, na jakie on liczy że zrobię.
trzymajcie za mnie kciuki!


źródło: https://www.intymna.pl/p1381,198,0,41447,,fifi-pas-do-ponczoch



źródło: http://www.gretastore.pl/ponczochy-bas-capri-15-dn-blush,id291.html


źródło: http://nelly.com/pl/odziez-dla-kobiet/odziez/sukienki-wieczorowe/club-l-714/gold-floral-detailed-sequin-dress-714840-23/

źródło: http://www.brownsfashion.com/product/LS4I52790005/135/metallic-plexi-pump



źródło: http://sklep.ochnik.com/plaszcz-damski-id990w15-2797.html#
źródło: http://affglam.pl/torebki/538-zamszowa-torebka-kopertowka-czarna.html?utm_source=twenga&utm_campaign=twenga&utm_medium=cpc





piątek, 17 kwietnia 2015

kamień z serca.

bardzo dobre wiadomości dotarły do mnie przed momentem. zadzwonił lekarz prowadzący opiekę zdrowotną nad moją babcią, powiedział, że jej ostatnie wyniki są bardzo dobre i wygląda na to, że największe zagrożenie już minęło.
teraz tylko babcia musi dużo wypoczywać i regularnie zażywać odpowiednie leki.
ulżyło mi. ulżyło mi cholernie.
powiedział mi również, że kontaktował się z moimi rodzicami, ponieważ babcia ma okazję skorzystać z kuracji, która przysługuje jej w pierwszej kolejności, zważywszy na powagę stanu, w jakim się znajdowała. kuracja jest bezpłatna, ale można dopłacić za przedłużenie czasu pobytu i wykupienie dodatkowych zabiegów rehabilitacyjnych, co w przypadku mojej babci bardzo korzystnie wpłynęłoby na stan jej zdrowia.
rodzice powiedzieli lekarzowi, że muszą to przemyśleć, dlatego postanowił poinformować także mnie o takowej możliwości.
nie zastanawiałam się nawet przez sekundę. zapytałam tylko do kiedy i gdzie mam wpłacić należność, nie pytając nawet jaka to suma.
kwota tu nie ma najmniejszego znaczenia. 
najistotniejsze, że przez dwa miesiące babcia podreperuje swoje zdrowie, odpocznie a przede wszystkim będzie miała fachową opiekę medyczną.

naprawdę miły akcent na koniec tygodnia.

wtorek, 14 kwietnia 2015

wspomnień czar.

szukając dziś ważnego pisma, które włożyłam gdzieś i nie do końca pamiętam w które miejsce, znalazłam schowane na dnie kartonu zdjęcia z okresu szkoły średniej, z balu maturalnego. 
byłam młodziutka, ale jaka ładna!
czasy liceum to coś, co wspominam najlepiej, bardzo często. był to cudowny okres mojego życia, o ile nie najlepszy.
czas wielkich przyjaźni, pierwszych szalonych miłości, nieustannych żartów.
no i pierwszy seks.
zdarzyło się to około drugiej klasy liceum, ile wtedy ma się lat? 17, 18? był to chłopak, z którym wtedy spotykałam się na poważnie. szczerze powiedziawszy nie jestem w stanie przywołać dokładnej daty, pamiętam jednak, że od tego momentu spodobała mi się zabawa w seks. zeszło ze mnie całe ciśnienie, chyba nawet swego rodzaju presja, że przecież koleżanki dawno już mają to za sobą. przestałam być dziewicą, dziewczynką a stałam się kobietą. 
tak przynajmniej czułam się wtedy. dumna z osiągnięcia pewnej płciowej dojrzałości, w dodatku zrobiłam to z kimś, na kim wówczas mi zależało i kogo darzyłam pewnym uczuciem. 
w zasadzie szkoda, że nie mam z nim dziś kontaktu. ciekawa jestem jak wygląda, kim jest, czym się zajmuje. chodziliśmy ze sobą od drugiej połowy pierwszej klasy, a zerwaliśmy tuż po studniówce, gdy opowiedział o swoich planach związanych ze studiami. zamierzał wyjechać do Krakowa, na drugi koniec Polski niemalże. wiedziałam, że nie ma szans to przetrwać, pokłóciliśmy się i tak się skończyło. rozstaliśmy się, do końca klasy maturalnej byliśmy skazani na swoje towarzystwo, ale w ogóle nie rozmawialiśmy ze sobą. tuż po maturze wyjechał i nigdy więcej nie miałam z nim kontaktu.

jakież to dziwnie, teraz tak myślę... nie był to może najdłuższy związek, ale zważając na wiek, w jakim byliśmy, do krótkich także nie należał. tak po prostu urwać kontakt? błędy młodości.

ależ dopadły mnie dziś wspomnienia.


źródło: http://www.mojepowolanie.pl/1409,a,nasz-pierwszy-raz.htm

niedziela, 12 kwietnia 2015

dzień święty święcić.

dziś, po raz pierwszy od kilku dobrych lat poszłam na mszę do swojej parafii.
wstałam z samego rana, aby zdążyć na pierwsze nabożeństwo niedzielne.
dowiedziałam się, że na 12 kwietnia, drugą Niedzielę Wielkanocną przypada Święto Bożego Miłosierdzia.


"...by cieszyć i wspomagać człowieka grzesznego, 
z otwartego serca, jak ze zdroju czystego,
płynie pociecha dla duszy i serca skruszonego..." - to fragment modlitwy, który szczególnie zapadł mi w pamięć.

słuchałam z wyjątkową uwagą każdego jednego słowa kazania księdza, czując na przemian to żal, to radość, smutek, gniew. wszystko. targały mną nieokrzesane emocje. poszłam do spowiedzi. czuję się lżej, jest mi lepiej na sercu.

pomodliłam się za babcię, za rodziców i za siebie samą. myślę, że teraz, kiedy przez moment chociaż moje serce jest czyste i wolne od wszelkiego zła, modlitwa posłuży nam wszystkim.






dbajcie o siebie.

piątek, 10 kwietnia 2015

to było jak niezwykły sen...

...i sen się spełnił.

obudziłam się dziś w okolicach godziny 5 rano z przyspieszonym oddechem. nie spałam zbyt długo, bowiem przed 3 w nocy wróciłam ze spotkania z Państwem S. 

to zabawne, ale śniła mi się hotelowa noc z Panią S. i jej mężem. co dziwne, nie śniło mi się wcale to, co przeżyliśmy we trójkę minionej nocy.
poszłam wziąć prysznic, odkręciłam wodę tak, by leciała letnia. woda obmywała moje nagie ciało, a ja zamknęłam oczy i intensywnie myślałam o swoim śnie.
wszystko działo się tak swobodnie. zaczęło się bardzo niewinnie - mąż Pani S. otworzył czerwone wino i nalał sobie lampkę, usiadł w fotelu trzymając kieliszek z winem w ręku. Pani S. zaczęła subtelnie i powoli rozsuwać zamek mojej bluzki, całować po szyi, dotykać moje ciało w sposób zachłanny wręcz. nie musiała długo czekać na moje całkowite oddanie się jej, bowiem natychmiast wciągnął mnie wir namiętności. zapomniałam o obserwującym nas mężczyźnie.

kiedy emocje sięgały już zenitu a żądzy i rozkoszy nie dało się powstrzymać, ktoś zapukał do drzwi naszego pokoju. rozpalona do czerwoności, wilgotna z podniecenia podniosłam się z łóżka od razu, narzuciłam na siebie szlafrok i poszłam otworzyć drzwi. 

nie uwierzycie! moim oczom ukazała się Iga!! stała w drzwiach spoglądając na mnie pretensjonalnie, pogardliwie nawet bym powiedziała. 
obudziłam się w momencie, kiedy spojrzenie moje i Igi zetknęło się w jednym punkcie.


stałam pod prysznicem jak sparaliżowana, nie mogąc przestać wspominać tego dziwnego snu. na ziemię sprowadził mnie dzwonek do drzwi.

"eee" - pomyślałam - "co jest? co za pieprzone déjà vu?", bowiem za drzwiami stała Iga.
"zdziwiona? ile można się dobijać?!" zapytała i bez słowa zaproszenia weszła do mojego salonu. stanęła przy oknie, zapaliła papierosa po czym rzuciła oschle: "zrób mi kawę". 
kiedy krzątałam się w kuchni przygotowując kawę dla Igi, ona z salonu krzyknęła pytając mnie, co robiłam w hotelu wczorajszej nocy.
wierzcie mi, moi Mili, zdębiałam. poczułam dreszcz przeszywający całe moje ciało w ułamku sekundy. 
bez głębszego namysłu odparłam: "szpiegujesz mnie? w czym problem? przecież wiesz czym się zajmuję".
Iga powiedziała, że spędzała noc z klientem w pokoju obok i doskonale wszystko słyszała. nie kryłam już swojej irytacji, odburknęłam, że może opowiem jej wszystko to, czego nie dosłyszała ze szczegółami. nie wiem, czy nie wyczuła tu mojej ironii i potraktowała to całkiem serio, ale szybko odpowiedziała "tak właśnie".
zapytałam ją więc, dlaczego niby miałabym to robić, a ona z uśmiechem oznajmiła, że klient jej był tak drętwy, że dopiero słysząc głosy naszej rozkoszy sama poczuła podniecenie.
choć rzadko co wywołuje we mnie poczucie wstydu, w tym momencie się zawstydziłam, a Iga zareagowała na ten fakt głośnym śmiechem.
opowiedziałam jej o minionej nocy, opowiedziałam też o pierwszym spotkaniu z Panią S. 
zapytała czy planuję jeszcze jakieś spotkania z tym Państwem, a kiedy ja powiedziałam, że z pewnością, Iga odparła: "trójkąt once more? we czworo będzie zdecydowanie lepiej!"

czwartek, 9 kwietnia 2015

natłok myśli.

z pewnością pamiętacie Panią S., o której pisałam kilka tygodni temu.przez pewien czas nie mogłam przestać myśleć o tej kobiecie, starałam się je odpychać, jednak bezskutecznie. 
myśli te w ułamku sekundy powróciły, bowiem Pani S. zadzwoniła do mnie dzisiejszego ranka. przyznam szczerze, że gdy zobaczyłam połączenie od NIEJ przez moment zawahałam się czy w ogóle odebrać. szybkie wspomnienie tamtego wieczoru sprawiło, że odebrałam. 
uprzejmie zapytała o to, co u mnie słychać, po czym przeszła do sedna i chciała dowiedzieć się, kiedy mam wolny wieczór na spotkanie we trójkę. mimo wątpliwości - które z pewnością usłyszała w moim niepewnym głosie - postanowiłam spróbować. umówiłyśmy się na dzisiejszy wieczór. Pani S. powiedziała, że nie może doczekać się, kiedy w końcu mnie zobaczy. bardzo mi to pochlebiało, nie ukrywam.
wiedziałam, że z ogromną niecierpliwością czeka na to spotkanie. powiedziała o której godzinie podeśle po mnie taksówkę i że spotkamy się w hotelu obok tego, w którym spotkałyśmy się ostatnim razem. 
przeszło mi nawet przez myśl, że to dużo droższy hotel, ale przecież nie ja miałam za to płacić.

kiedy skończyłyśmy rozmawiać, usiadłam na brzegu wanny i intensywnie zaczęłam rozmyślać o tym, jak będzie wyglądało to dziś. ostateczny bilans? cholernie nie mogłam się doczekać! najgorsze w tym wszystkim było to, że spotkanie to miało tym razem odbywać się na innych zasadach. miał uczestniczyć w nim jej mąż.


swoją drogą - postanowiłam pójść na kompromis sama ze sobą. maksimum swojego czasu poświęcę babci, opiece nad nią a tyle, ile mi go zostanie, przeznaczę na pracę. 

wtorek, 7 kwietnia 2015

nieszczęścia chodzą stadami.

czuję wewnętrzną potrzebę oczyszczenia się...
w ostatnim czasie spadają na mnie same nieszczęścia.
moja babcia zachorowała. zachorowała na sepsę.
właściwie przez moment była o krok, aby znaleźć się kilka metrów pod ziemią. 
zaczęło się od wysokiej gorączki jednego dnia, ja dowiedziałam się jednak dopiero na dzień następny, kiedy babcia zadzwoniła, że zepsuł się jej telewizor. nie ukrywam, że zmartwiłam się, więc pojechałam do niej. przerażenie moje sięgnęło jednak zenitu na miejscu, kiedy dobijałam się do drzwi mieszkania babci a ona nie otwierała...

...odwołałam wszystkie spotkania zaplanowane na następny i w zasadzie najbliższe dni. babcia wyglądała bardzo źle, 3 ostatnie dni nic nie jadła, niewiele piła. przyznała się w końcu, że upadła i uderzyła głową o podłogę. z odruchu zadzwoniłam na pogotowie - choć w takich przypadkach dzwoni się tam od razu po wypadku - z niechęcią, ale przyjechali. tym razem babcia wylądowała w szpitalu. na kilka dni zrobiłam sobie wolne od pracy. 
Pani Doktor powiedziała, że kolejnych 24 godzin babcia by nie przeżyła. 
muszę się nią zająć. muszę rozsądnie poukładać sobie wszystko, bowiem z jednej strony teraz, kiedy babcia wymaga mojej opieki i tym samym poświęcenia, potrzebowała będę więcej pieniędzy, a skąd wezmę pieniądze, gdy cały czas planuję spędzać z babcią...
rodzice...wiecie jacy są. Ich praca jest najważniejsza, opowiadałam Wam o nich kiedyś. 
nie mają czasu, więc babcią się nie zajmą na pewno.
co Wy zrobilibyście na moim miejscu? 
nie jest to rzecz jasna dylemat rzędu: "babcia czy prostytucja?", gdyż odpowiedź jest oczywista. ale jak mam to rozwiązać...
czuję cholerne przygnębienie.


źródło: http://i2.pinger.pl/pgr194/af7c6bbd000b9ec9499bd803/smutek.jpg

niedziela, 5 kwietnia 2015

nie zawsze z górki.

troszkę czasu minęło od mojego ostatniego wpisu, wiem i przykro mi, że zaniedbałam Was - moich czytelników. różnie się w życiu układa i wiedzcie, że gdybym tylko mogła przewidzieć ostatnie przykre wydarzenia, w ogóle nie odebrałabym tamtego telefonu. niestety daru jasnowidzenia jeszcze nie posiadam, być może czas najwyższy...
wspomniałam przed momentem, że wszystko, co złe zapoczątkował telefon od klienta. nowego klienta, który numer mój zdobył od swojego znajomego - z kolei Pana, który korzysta z moich usług regularnie. 
Pan J. chciał umówić się na spotkanie natychmiast, uprzedził jednak z góry, że stawia wysokie wymagania, że jego preferencje są nieco odmienne od tych, jakie zazwyczaj ma przeciętny człowiek. powiedział mi bardzo wprost, że uwielbia być bity i poniżany. 
jako, że kilka dobrych lat już w tym biznesie jestem, mam za sobą przeróżne, najdziwniejsze doświadczenia z równie różnymi ludźmi. zgodziłam się, bo przecież nie miałam powodów do tego, aby Panu odmówić.
umówiliśmy się jeszcze tego samego dnia, zaledwie kilka godzin po rozmowie telefonicznej. Pan J. zaznaczył wcześniej, że ma złamaną nogę, stąd bardzo nalegał, abym zgodziła się przyjechać do jego mieszkania.
zazwyczaj nie robię tego, przeciwnie - panicznie wręcz unikam spotkań w miejscach zamieszkania klienta. tym razem, nie wiem sama czemu, uległam.
spotkaliśmy się ok. godziny 19 i zniechęciłam się od razu w momencie przekroczenia progu jego mieszkania. facet wcale nie miał złamanej nogi, co bez wątpienia pobudziło moją czujność. 
zapytał mnie czy mam ochotę na drinka, a ja nie odpowiadając rzuciłam bez zastanowienia pogardliwie: "dlaczego mnie okłamałeś?". spojrzał na mnie wzrokiem psychopaty - dosłownie! - po czym odburknął: "Ty Lalka, nie jesteś tu od zadawania pytań, tylko od dawania dupy! ściągaj te szmaty, chyba, że wolisz, abym sam z Ciebie to zerwał jak z psa". wyobrażacie sobie, co poczułam w tamtej chwili?! pomijam oczywiście wszelkie poniżenie czy ugodzenie w sam środek godności, bo to mogłam przeboleć. nerwów na wodzy natomiast utrzymać nie mogłam, nie potrafiłam się powstrzymać, dlatego podeszłam bliżej i z zaciśniętą pięścią wystosowałam mu cios prosto w szczękę. 
bez zastanowienia oddał mi w ułamku sekundy kładąc mnie tym samym na podłogę pokrytą kafelkami, o którą solidnie uderzyłam głową. to ostatnie, co pamiętam z tego spotkania.
obudziłam się na drugi dzień, w szpitalu. w zasadzie obudził mnie potworny ból wszystkich możliwych kości, tak przynajmniej mi się wydawało. przemiła Pani pielęgniarka poinformowała mnie o tym, co się stało. pobił mnie, połamał żebro i ehh... brutalnie zgwałcił. gwałcił mnie, kiedy byłam nieprzytomna, po czym sam zadzwonił na pogotowie. dostałam również informację, że został już schwytany w ręce policji.
czułam się potwornie. przeszywający z góry do dołu ból nie pozwalał nawet na swobodne oddychanie, łzy z oczu spływały mi same, miałam poczucie całkowitego upodlenia. 
przez tyle już lat spotykam się z wieloma mężczyznami, którzy mają fetysze, o istnieniu których wcześniej nie miałam nawet pojęcia, a żaden nie potraktował mnie w ten sposób. żaden nie podniósł na mnie nawet głosu, nie wspominając już o przemocy fizycznej.
wciąż dochodzę do siebie, i o ile ból fizyczny po zażyciu sporej dawki leków na moment ustępuje, tak dyskomfort psychiczny i strach pozostaną już ze mną na zawsze.

przez to wszystko zapomniałam o Świętach, które spędziłam w szpitalu. rodzice nawet nie wiedzieli. być może dzwonili na telefon, który został w torebce.

wiem, że teraz szybko muszę wrócić do swoich zajęć, aby nie mieć czasu na rozpamiętywanie tego, co mnie spotkało.
show must go on.