wtorek, 5 maja 2015

to był maj.

wróciłam.
wróciłam z cudownie spędzonej majówki. 
ahh... co to był za czas. dawno nie czułam się już tak wniebowzięta, serio.
M. dołożył naprawdę wszelkich starań, aby wyjazd ten należał do udanych.
nie dość, że zatrzymaliśmy się w pięknym Sandomierzu, w luksusowym - na tyle, na ile możliwe było znaleźć - hotelu, zwiedzaliśmy ciekawe miejsca a oczy cieszyły się cudownymi widokami, to zaskoczył mnie czymś jeszcze. czym, co w zasadzie byłoby chyba ostatnią rzeczą, o jakiej pomyślałabym, że może zrobić.
zabrał mnie do swojej rodziny, której część miałam okazję już poznać, gdy towarzyszyłam mu na weselu jego siostry.
uroczy, kochani ludzie. byli wprost zachwyceni naszą wizytą, cieszyli się, że wciąż jesteśmy razem - tu było mi ich nawet żal, bo przecież nie mogli wiedzieć, jak faktycznie wygląda nasza relacja.

kochaliśmy się po kilak razy dziennie, codziennie. teraz, pisząc o tym, wciąż czuję jego zapach. tak, dokładnie JEGO zapach. jest niesamowicie męski, ale o tym już pisałam, wiem.
jestem dość wymagającą kobietą, cenię siebie mimo, że ktoś mógłby uważać zupełnie inaczej wiedząc czym się zajmuję. ale jak kilkakrotnie już o tym wspominałam, nie robię tego, bo sytuacja finansowa mnie zmusza. już nie. uprawiam seks za kasę, bo to lubię. lubię seks, a że przy okazji mogę zarobić, to czemu tego nie łączyć? ale nie o tym.
mam wymagania zarówno względem siebie, jak i ludzi, którymi się otaczam. a M. spełnia je wszystkie. jak na razie. 

seks z nim jest o tyle wspaniały, że zgrywamy się niemalże idealnie. bez zbędnych pytań potrafi wyczuć, czego oczekuję w konkretnej chwili. nie zmusza mnie do niczego, na nic także nie nalega. jest czuły i brutalny zarazem, w granicach rozsądku i dobrego smaku.
powiedziałabym, że jest...idealny? jednakże stronię od tak daleko idących słów. unikam zobowiązań.

długi weekend spędziłam wspaniale, odpoczęłam i teraz wiem, że czas zejść na ziemię. bowiem nic w nadmiarze nie przynosi korzyści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

pozostaw tu ślad po sobie