wtorek, 12 maja 2015

shin' bright like a diamond.

przez ułamek sekundy poczułam ogromny wyrzut sumienia. 
bo przecież przed momentem wyszedł ode mnie M., było nam razem naprawdę dobrze, miło jak zwykle. do tego te wszystkie prezenty od niego, choć to sprawa drugorzędna. 
z drugiej jednak strony nic sobie nie obiecywaliśmy, nie padły żadne deklaracje czy słowa zobowiązania. 

odpisałam mężczyźnie, któremu wizytówkę wsunęłam za wycieraczkę w samochodzie. oczywiście nie odpisałam mu od razu, bo dlaczego miałby pomyśleć, że czekałam na odzew z jego strony!
minęły około trzy godziny, nim zdecydowałam się odpowiedzieć na jego wiadomość. 
on natomiast musiał czekać z dużą niecierpliwością, ponieważ jak tylko otrzymałam raport dostarczenia smsa, oddzwonił.


w słuchawce usłyszałam bardzo ciepły i miły, ale pewny siebie głos: "rozumiem, że rozmawiam z kobietą, której numer widnieje na wizytówce. czy obudziłem piękną Panią?"

zaraz, zaraz - pomyślałam szybko. jak to PIĘKNĄ, skoro nawet mnie nie widział? o co oczywiście zapytałam.

"widzę więcej, niż się Pani wydaje. mówmy sobie po imieniu, Norbert jestem, miło mi." - odpowiedział bez zastanowienia.


cóż za bezczelny gość, uznałam! "masz w sobie na tyle odwagi, by sądzić, że po dwóch minutach rozmowy przez telefon, będziemy się aż tak spoufalać?" - zrewanżowałam się szybko.

po czym on oznajmił, że w końcu to ja podłożyłam swój numer obcemu mężczyźnie i czy aby na pewno chcę licytować się o odwagę.

chwilę później zarzucił mi, że w takim razie muszę być tylko panią do towarzystwa, zdesperowaną w dodatku, która leci na bogatych facetów z dobrymi samochodami. 

ależ mnie zirytował! niedopuszczalne, by ktoś zupełnie mi obcy odnosił się do mnie w podobny sposób!


"Twój czas minął, trzymaj się." - odparłam i rozłączyłam się od razu.


nie obraziłam się za Panią do towarzystwa, ale poczułam ogromną urazę za osąd, jakże niesłuszny, jakoby miałabym oglądać się za drogimi samochodami i ich właścicielami. a i do desperacji mi daleko. 



czuję się dziś o niebo lepiej, stąd pomyślałam, że zaproponuję M. wspólny wieczór. zaprosiłam go do SPA, wypada bowiem, abym odwdzięczyła się za wszystkie prezenty, jakie sprawił mi do tej pory. w minimalnym stopniu, rzecz jasna, bowiem nigdy chyba nie zdołam odwdzięczyć się równomiernie. 

ucieszył się bardzo, choć przeciwny był pomysłowi, żebym to ja płaciła za cokolwiek. dał się jednak przekonać.

uciekam się szykować.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

pozostaw tu ślad po sobie